Konferencja Na tak – VII Spotkanie Na Tak

Zapraszam na  VII Spotkanie Na Tak. Konferencji organizowanej przez Stowarzyszenie Na Tak.

Mam zaszczyt w pierwszym dniu powiedzieć 'parę słów’ jak i w drugim dniu poprowadzić warsztaty .

http://www.natak.pl/program/dzien-i.html

Wykład: (Nie)rehabilitacja – naprawiać, czy wspierać w rozwoju?

Mój wykład dotyczy niedyrektywności w fizjoterapii.

Warsztaty o temacie: „Komunikacja terapeuty z dzieckiem poprzez dotyk w „sensorycznym świecie” są powtórką zeszłorocznych warsztatów, które cieszyły sie dużym zainteresowaniem i nie każdy mógł z nich rok temu skorzystać.

(Nie)rehabilitacja – naprawiać, czy wspierać w rozwoju?

Rehabilitacja/fizjoterapia dziecka z wyzwaniami rozwojowymi, co to znaczy?! Ćwiczyć dziecko, czy wspierać w rozwoju – jest w tym jakaś różnica?!

Udając się do fizjoterapeuty/rehabilitanta_ruchowego często zwracamy się z jakimś problemem np. boli kolano. Rodzice dziecka niepełnosprawnego również zwracają się z ‘problemem’. Chcą wyleczyć i/lub usprawnić/naprawić swoje dziecko. Takie są oczekiwania społeczne, co do tego zawodu. Fizjoterapeuta ma usprawniać/ćwiczyć/leczyć. A co jeśli fizjoterapeuta 'bawi’ się z dzieckiem i jest uważny na to, co dziecko komunikuje?! Czy rehabilitacja polega na naprawianiu?! Czy 'receptą’ na rozwój dziecka są ćwiczenia/krew/pot i łzy?! Czy uważność na komunikaty kierowane ze strony dziecka nawet jeśli nie mówi w trakcie prowadzenia terapii leczących ‘niejednokrotnie niemiłych/trudnych/ponad poziom możliwości dziecka’ jest czymś złym i zaburzającym rozwój dziecka?! A może właśnie pełna akceptacja ‘realnej rzeczywistości’ rozwija i pozwala czerpać radość z życia. Nie tylko dziecku, ale i całej rodzinie. Czy można prowadzić zajęcia z rehabilitacji ruchowej niedyrektywnie w świecie metod usprawniania?! Odpowiedź wydaje się jasna – nie! Czy jednak usprawnianie ruchowe bez dobrze działających zmysłów ma sens?! System edukacji specjalistów w zakresie fizjoterapii wytworzył w nas stereotypy, że trzeba naprawiać, że inaczej nie można. Usprawniona/naprawiona/zoperowana stopa czy biodro pozwoli dziecku chodzić. Ale… momencik, co się dzieje  jeśli dziecko specjalnie nie czuje swojej stopy i nie ma wewnętrznego ‘motoru’ w poznawanie świata? Szkoły uczące zawodu oraz szkoły różnych metod rehabilitacyjnych uczą naprawiania… przecież inaczej nie może być… oznaczałoby to, że dana metoda nie jest skuteczna. Jednak jest coś w tym, że toczące się życie naszych podopiecznych idzie innym torem. Naprawiona stopa i w tym wszystkim masa cierpienia jakoś nie przekłada się na poziom osiągnięcie chodzenia przez dziecko. Poważnie trzeba usprawniać i naprawiać?! Co  jest  zdrowsze  płacz  czy  uśmiech  na  twarzy dziecka  z  głęboką  wieloraką niepełnosprawnością!? Na przestrzeni czasu cieszę się, że jako fizjoterapeuta  spotkałem na drodze swojej pracy z dziećmi jakże wyjątkowych, pedagogów specjalnych i psychologów. Oni pozwolili mi zrozumieć po latach obserwacji ich pracy, że takie żartobliwie ujęte masażyki typu ’miziu maziu’ mają sens w pracy fizjoterapeuty. Większość fizjoterapeutycznych podręczników o masażu traktuje tą czynność jako czynności zabiegowe i usprawniające albo ogólnie jako uzupełnienie terapii. Ja uważam inaczej. Metoda oparta na dotyku kiedy wyjątkowo intymnie zawiązuje się relacja między terapeutą a dzieckiem może jednocześnie pełnić wielorakie funkcje: profilaktyczną, diagnostyczną, terapeutyczną oraz psychologiczną.  Towarzyszenie w rozwoju  dziecka  i  zarówno  rodzinie dziecka jest kluczem do ‘wspierania’ dziecka a nie zimne chłodne terapie/ćwiczenia/metody.  Przytoczę tutaj Violet Maas: „Im wrażliwszy będziesz na  komunikaty ze strony dziecka, tym lepiej będziesz mógł mu pomóc… by mogło wieść radosne życie.” W kuluarach rozdzielamy oddziaływania na naszych podopiecznych na dyrektywne i niedyrektywne, ale to chyba błąd. Odnoszę wrażenie, że tak możemy podzielić terapeutów. Jedni są dyrektywni, a inni nie. Tak samo można powiedzieć o rodzicach dzieci. Dziecko podczas zajęć nie widzi metody – widzi terapeutę.