Moja kochana żona dietetyczka jakże wspaniale wytłumaczyła mi wszystkie diety z kolorowych gazet, na które się napotykamy w życiu. Dieta powinna być zbilansowana pod konkretną osobę a gazety czytają osoby otyłe, chudziutkie a nawet chore chociażby na cukrzyce. Przykładowo dieta podana w gazecie 7 dniowa, dla kogo jest przeznaczona?!? Ja troszcząc się o prawidłowy rozwój dzieci zlecam diety sensoryczne. To nic innego jak doświadczenia wielozmysłowe, których dziecko swoiście poszukuje, aby zaspokoić swój głód albo odwrotnie nie poszukuje, ale podane w dostępny przyswajalny sposób dostarcza ich sobie. To jest celowy opracowany program w celu zaspokojenia potrzeb układu nerwowego konkretnego dziecka. Dieta sensoryczna zaspakaja potrzeby fizyczne i emocjonalne dziecka. Z mojego doświadczenia dziecko pod przysłowiowym „parasolem” ma problemy z koordynacją ruchów, utrzymywaniem równowagi, sprawnością motoryczną, odczuwaniem swojego ciała, co później może się przełożyć na trudności w przedszkolu, (np. łapanie piłki, wycinanie) lub w szkole (czytanie, pisanie). Ów „parasol” przykładowo spowodował, że dziecko nie wnosi ciężkich zakupów do domu a to są cenne doświadczenia sensoryczne. Dosłownie – jak to miło wnieść 2 kilogramy ziemniaków na drugie piętro. Od razu człowiek czuje, że ma rękę. Zbilansowana dieta sensoryczna to taki program naturalnych domowych ćwiczeń fizycznych (noszenie ziemniaków z samochodu do domu, pomaganie w obieraniu ich), ale i też wsparcie dziecka przez rodziców, kiedy zrozumieją, że rozlewanie kompotu podczas obiadu, to nie gapiostwo tylko rzeczywisty problem, z którym boryka się ich dziecko (bo nie czuje ręki i planowanie ruchu szwankuje).