Próbując przybliżyć Państwu, co znaczy termin integracja sensoryczna bez używania technicznego nazewnictwa, odwołam się do czynności życia codziennego.
W tym momencie zapewne siedzicie Państwo przed komputerem. Wasz narząd przedsionkowy pomaga Wam utrzymać równowagę na krześle. Czytacie podany na monitorze tekst. Wasz zmysł wzroku pozwala odczytać słowa. Jeśli dobiegają do Was jakieś odgłosy, zapachy Wasz zmysł słuchu i węchu „usuwają” te „sensoryczne zakłócenia” abyście mogli skupić się na czytanym tekście. Jeżeli jeszcze sięgacie po kubek z kawą, w czynność tą zaangażowany zostaje nie tylko zmysł wzroku, ale też dotyku (czucia powierzchniowego), propriocepcji (czucia głębokiego), czucia ruchu (kinestetyczny), które współpracując ze sobą pozwalają na celowy ruch w kierunku kubka, czucie jego faktury, kształtu, ciężaru. No i w efekcie na trafienie kubka do ust żeby wykonać ten subtelny łyczek kawki podczas czytania.
Analizując zatem tak prostą z pozoru czynność możemy zobaczyć ile układów zmysłów zaangażowanych jest w jej wykonanie i jak bardzo zawiłe procesy muszą zajść w układzie nerwowym, aby czynność ta mogła zostać efektywnie wykonana. Informacje pochodzące z siedmiu systemów sensorycznych (słuchowego, przedsionkowego, proprioceptywnego, czuciowego, wzrokowego, smakowego i węchowego) są przewodzone drogami czuciowymi do mózgu, następuje ich integracja, a następnie odpowiedź mózgu na zaistniałą sytuację. Człowiek z zaburzeniami integracji sensorycznej nie mógłby spokojnie usiedzieć na krześle, albo siedzenie zajmowałoby mu uwagę do tego stopnia, że nie mógłby skupić się na czytanym tekście. A o łyczku kawy to już raczej trzeba zapomnieć, – bo bardzo szybko dojdzie do zalania klawiatury w komputerze.
Szczerze mówiąc bardzo, – ale to bardzo – uprościłem!!!
Dla mnie świadomość zachodzących procesów w naszym organizmie (fizjologicznych i tych w układzie nerwowym) podczas zwyczajnej czynności chociażby włączania światła w przedpokoju jak wracamy do domu wieczorem i jest ciemno jest czymś „magicznym”.
Jeden z nas od razu trafia we włącznik, drugi przekłada klucze, którymi otwierał drzwi do drugiej ręki żeby trafić we włącznik. Trzeci wykonuje obrót o 180 stopni żeby tej czynności dokonać a czwarty robi to w jeszcze bardziej zaskakujący sposób. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Obserwując dzieci podczas diagnozy, którą przeprowadzam dla rodziców interpretuję zachowania, jakie prezentują ich pociechy (łamigłówka łączy się w całość) i wtedy widać, że coś nie działa tak jak powinno. Często rodzic mówi: „To jednak dobrze, że do pana trafiliśmy?!”