Swego czasu miałem okazję być na szkoleniu prowadzonym przez Tracy Murnan Stackhouse i Julię Wilbarger, kiedy były w Polsce w 2017 roku. Julia Wilbarger jest córką Patricii Wilbarger i razem stworzyły coś, co znane jest u nas w Polsce, jako ‘procedura Wilbarger’ mylnie potocznie nazywana ‘masażem Wilbarger’. Często na szkoleniu prowadzonym przez Tracy i Julię padały z ich ust słowa: „zanim zabierzesz się za ‘coś’ to ‘zainwestuj’ w siebie”. Zanim zaczniesz pracować z dzieckiem ze spektrum autyzmu poznaj jego funkcjonowanie i świat. Uuu… i robił się szum na sali, co mnie lekko dziwiło. To było jasne. Myślę, że słowami takimi urażały mniemanie o sobie specjalistów siedzących/szkolących się na sali… (to moje prywatne odczucie i opinia, jako uczestnika kursu – po prostu robił się szum, co było dziwne). Ja myślę…, że dokładnie mówiła prawdę, dzieliła się tym, co myśli w tym temacie.
Z innej strony osobiście, nie do końca jestem przekonany czy sama w sobie ‘metoda SI’ jest skierowana do tych dzieci i/lub osób…, co innego terapia a co innego ‘wspieranie sensoryczne w rozwoju’. W tym wszystkim często mylona może być autoregulacja, którą każdy z nas ma, a osoby ze spektrum autyzmu mogą mieć ją ‘odmienną’. Często niezrozumiałą dla nas. Potrafimy to nawet nazwać stereotypią skoro zachowanie odbiega od ogólnych szablonów zachowań. Z drugiej strony myślę z ich perspektywy przecież to my potrzebujemy wsparcia i terapii i my mamy swoje autostymulacje i zachowania, które dla nich są dziwne. Więc ‘zrozumienie zachowań’ dziecka i/lub dorosłego ze spektrum autyzmu, a nie ‘wdrażanie w terapie’ jest kluczowe… Nawiązać kontakt dla mnie jest jednoznaczne z budowaniem wspólnego pola uwagi. Temat bardzo skomplikowany…
Kurs z metody integracji sensorycznej poznałem po 11 latach pracy z dziećmi z wyzwaniami rozwojowymi… i z perspektywy czasu, nie powiem, żeby kurs SI specjalnie mnie jakoś bardzo rozwinął. Może jedynie nakreślił wytyczne do dalszego rozwoju zawodowego. Co jest bardzo cenne. Od ukończenia kursu SI w 2005 roku nadal się uczę siedząc w SI… i będę się uczył dalej 😛 Uwielbiam pracę z dziećmi ze spektrum autyzmu szczególnie przed ich wejściem w tryb ‘dyrektywnego przedszkola i lub szkoły’… Niestety takie mamy procedury edukacyjne, że zabijają radość przebywania w placówkach oświatowych. Zamiast wpierania w rozwoju i życiu są wymagania. Do dzisiaj osobiście czekam, kiedy w życiu wykorzystam ‘całki’, ‘silnie’ i inne dziwne sprawy oderwane od ‘użyteczności’. Pytanie, czy każdy z nas potrafi wymienić żarówkę w aucie?! Jeśli i nie umiesz wymienić to znaczy, że ‘na swój sposób jesteś upośledzona/y’… Takie słowa ‘mniej więcej’ wypowiedziała na konferencji w Poznaniu w cyklicznych „Spotkaniach Na Tak” pod tytułem „Władza w rękach specjalisty”, Prof. Małgorzata Kościelska.
Wracając do tematu, kiedy dziecko ze spektrum autyzmu trafia w ‘system edukacji’ moja praca, jako terapeuty i tutaj podkreślę ‘nie tylko terapeuty SI’ specjalnie się nie zmienia. Jednak wtedy bardzo widać jak one cieszą się na spotkanie ze mną…, Kto jest najlepszym nauczycielem dla terapeuty?! Dziecko, a właściwie uśmiech dziecka! A co jest najlepszą zabawką/narzędziem_terapeutycznym/tabletem – ja ‘człowiek’.
Pracowanie w sferze sensorycznej z dzieckiem to nie tylko sztywne ograniczanie się do ‘metody SI’, która rdzennie właściwie jest skierowana do dzieci z trudnościami szkolnymi. Tak patrząc z boku ‘metoda rośnie’ jak nadmuchiwany balon… Dziecko ze spektrum autyzmu potrzebuje swojego własnego systemu wsparcia sensorycznego. Mamy inne metody jak Delacato, HANDLE, czy nawet ‘Stymulacje Bazalną’. I tutaj podpadając środowisku terapeutów przeraża mnie moda na metodę SI wśród dzieci ze spektrum autyzmu. Myślę, że w przypadku dziecka z wyzwaniami rozwojowymi o ile jest się uważnym na komunikaty wysyłane przez dziecko, więcej sprawi dobrego uważność, niż forsowanie metody ‘jakiejkolwiek’. Metoda to jedynie jeden z ‘pomysłów’ na wsparcie dziecka w rozwoju. Fajnie jest mieć w swoim plecaczku wiedzy więcej takich pomysłów i odpowiednio dostosowywać do potrzeb dziecka. Bawić się z dzieckiem i nakręcać śmiechem (dobrymi emocjami) – nie procedurami. Na koniec: Oczywiście z moją wypowiedzią, nie każdy musi się zgadzać…, co człowiek to inny punkt odniesienia. Pozdrawiam serdecznie.